Ludzie i wartości – są fundamentem i motorem napędowym firmy. Bez nich nie byłoby mowy o sukcesie i rozwoju. Firmy w branży rozwiązań biznesowych, które wypracowały swój system wartości i zbudowały kulturę organizacyjną opartą na otwartości i szacunku do pracowników są atrakcyjne tak dla specjalistów poszukujących pracy, jak i klientów poszukujących partnera wdrożeniowego. A wartości firmy eksponują ludzie. Dlatego postanowiliśmy przedstawić kluczowych z nich – Ludzi ANEGIS – filary firmy; osoby, które budują strategie, wyznaczają ścieżki rozwoju oraz dbają o wartości i tych, którymi kierują w zespole.
Anna Solarek, konsultantka, architektka rozwiązań, zastępczyni dyrektora konsultingu oraz koordynatorka Programu Akademickiego ANEGIS w pierwszej rozmowie z cyklu wspomina, jak trafiła do firmy, mówi, co jest ważne dla niej w pracy zawodowej i życiu prywatnym oraz dzieli się wskazówkami dla młodych ludzi, którzy chcą wkroczyć w świat konsultingu - świat wymagający, niekiedy bezwzględny i surowy, ale wynagradzający satysfakcją, wiedzą i rozwojem.
- Aniu, swoją ścieżkę kariery budujesz spójnie i konsekwentnie. Najpierw studia z technologii informatycznych. Następnie praca w MS POS na stanowisku konsultantki, kolejny szczebel - team leaderka. Zgromadziłaś kilkanaście lat doświadczenia w MS POS i przeszłaś do ANEGIS. Co Cię zachęciło do pracy w ANEGIS na tyle, że zdecydowałaś się przejść po tak długim czasie?
- Rzeczywiście. W MS POS zostałam zatrudniona zaraz po studiach. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, czym jest system Dynamics. W MS POS przeszłam przez wszystkie poziomy pracy konsultanta, aż po dyrektora działu konsultingu. Jak zaczynałam pracę w MS POS, była to mała firma i jestem dumna z tego, że uczestniczyłam w tworzeniu w niej działu konsultingu.
Do zmiany przekonali mnie Michał, Krzysiek i Marek (Michał Tekiela, Krzysztof Langner, Marek Sibicki – przyp. red.). Po 12 latach pracy w MS POS miałam już wypracowaną pozycję, stanowisko, opinię i nagle stanęłam przed decyzją o zmianie, w której nie wiesz do końca, jak się odnajdziesz. Tego, że będzie to rewolucyjna zmiana pod kątem pracy, wtedy jeszcze nie wiedziałam. Nie wiedziałam, że można inaczej pracować. Natomiast to, co mnie skusiło, to fakt nowych wyzwań. W MS POS wiedziałam, że nie jestem w stanie nic więcej zrobić, a ja uwielbiam cały czas się rozwijać, podejmować nowe tematy. W ANEGIS obiecano mi, że będę mieć wyzwania i wiele nowych możliwości. Roztoczono wizję rozwoju firmy i to mnie skusiło. ANEGIS o wiele szybciej się rozwija, jest o wiele więcej do zrobienia.
- Jak zmieniły się Twoje role, obowiązki i zadania po przejściu do ANEGIS?
- Początkowy okres w ANEGIS był ciekawy i intensywny. Po pierwsze musiałam się nauczyć organizacji. Druga rzecz jest taka, że jeśli zatrudnia się kogoś na moje stanowisko, to ma się wobec niego określone oczekiwania. Musiałam się też dotrzeć z Markiem [Sibickim – przyp. red.], poznać i dograć “zasady gry”. Okres wdrożenia był bardzo łagodny. Marek o to zadbał i za to jestem mu wdzięczna. W ogóle uważam, że mam ogromne szczęście do ludzi, z którymi pracuję. Marek na dwa pierwsze miesiące dał mi przestrzeń, żebym poznała organizację, żebym się w nią wgryzła. Ja też z pewnymi rzeczami w naturalny sposób sama wyszłam, po prostu zaczęłam je robić, co dało fajne efekty. W naturalny sposób wyszło, że jestem odpowiedzialna za część rozwojową, za program stażowy i tematy typowo kompetencyjne. Potem dogrywaliśmy to, co ja biorę od niego, za co odpowiadamy razem, jak np. rekrutacje, które są kluczowe, bo ważne jest, jakie osoby przyjmujemy do firmy. Łatwo zespół zepsuć, przyjmując osobę, która jest toksyczna. A ANEGIS jest firmą, która “pączkuje”. Jak przychodziłam do firmy było w niej około 22 konsultantów, teraz dobijamy do 60. Wzrost jest olbrzymi i z tym wiążą się różne wyzwania. Już dojrzeliśmy do decyzji o tym, co musimy zrobić, a czego nie możemy. Wyzwania dopiero stoją przed nami.
- Jakie są to wyzwania?
- To wyzwania pod kątem organizacyjnym i jakości projektów. Pod kątem standardów pracy konsultantów i rozwoju ludzi. Chcemy, żeby nasz zespół czuł się zaopiekowany. Nieważne, czy jesteś seniorem czy juniorem. Każdy potrzebuje czasem usłyszeć, że robi dobrą robotę. Że ma jakiś plan do wykonania. Że ma możliwość rozwoju, bo jeśli jej nie będzie miał, to zacznie się nudzić i szukać czegoś innego. Kolejne wyzwanie to podążanie za wszystkimi nowościami, które wychodzą. To, co tworzy Microsoft, to jest coś niewiarygodnego. Ważne jest, żeby pilnować tych nowości, żeby nakłaniać ludzi do poznawania narzędzi, bo to wpływa na jakość pracy zespołu. Firmy, które decydują się na wdrożenie systemu są coraz bardziej świadome. Zatrudniają do swojego zespołu osoby, które znają się na systemie. Te osoby łatwo i szybko weryfikują, co jest im proponowane przez dostawcę. Więc jeśli nie zadbamy o jakość, to później będą konsekwencje w projektach.
- Mówisz o obszarze organizacji wewnętrznej firmy. A jesteś również architektką rozwiązań. Na czym polega Twoja rola jako solution architecta?
- Teraz pracuję na pół etatu jako solution architect, na pół etatu zajmuję się tematami zarządczymi. Aby możliwe było połączenie tych dwóch funkcji, konieczna jest dobra organizacja. Solution architect ma ogromną odpowiedzialność. Konsultant powinien zaproponować, w jaki sposób zostaną zrealizowane procesy, natomiast solution architect musi zadbać o to, żeby były one spójne i zaprojektowane w optymalny sposób. Powinien proponować i weryfikować kwestie jakichkolwiek modyfikacji czy zmian, które mają być wprowadzone i powinien dążyć do tego, żeby wykorzystać jak najbardziej standardowe narzędzia, jakie Microsoft daje, łącznie z Power Platform, a tych narzędzi w tym momencie jest od groma. Nie należy teraz pisać modyfikacji, tylko można stworzyć aplikacje, które będą spełniały oczekiwania. Najgorsze, co konsultant może zrobić, to odzwierciedlić rzeczywistość zastaną, bo rzeczywistość zastana, którą ma klient, wynika w dużej mierze z tego, że robił tak kilka, kilkadziesiąt lat, od zawsze. Rolą solution architecta jest wyłapanie obszarów, które mogą być zoptymalizowane i zaproponowanie, jak można w inny sposób podejść do tematu. Łapanie tych wszystkich klocków jest jak układanie puzzli.
- Jakie umiejętności miękkie, cechy osobowości powinien posiadać konsultant, żeby dobrze sprawdzić się w tej roli?
- Konsultant jest trudnym zawodem, ale nie z racji skomplikowania systemu, który wdraża. Systemu, jeśli się ma minimum predyspozycji, można się nauczyć. Natomiast dobry konsultant musi mieć zestaw cech i umiejętności bardzo miękkich, żeby sobie radzić. Jedna to asertywność, druga to umiejętność rozmowy, dotarcie do różnego rodzaju osób i zrozumienie, z czego wynikają ich zachowania i potrzeby. Konieczna jest umiejętność zarządzania zmianą. Wdrożenie ERP zmienia rzeczywistość firmy – bo firma decyduje się na wdrożenie z racji optymalizacji kosztów i procesów, ale dla ludzi, którzy pracują w magazynie czy w biurze, to również zmiana rzeczywistości. Zrozumienie i umiejętność dotarcia do osób jest kluczowe. Poza tym umiejętność rozmowy, negocjacji i asertywność.
I właśnie to wszystko jest w Programie Akademickim ANEGIS. Jednym z elementów jest nauka systemu, a drugim – umiejętności miękkie. Ja kładę nacisk na to, żeby stażystów nauczyć, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach. Jak jasno komunikować, że „nie - to nie jest oczywiste”, „nie – nie oczekuj, że ja to będę wiedziała”, „nie – jeśli czegoś nie powiesz, to ja tego nie zanotuję i to nie będzie uwzględnione”. Więc potrzebne są jasne zasady i stawianie granic na początku. Ważna jest też umiejętność radzenia sobie z krytyką, przeanalizowanie jej, wzięcie tego, co faktycznie jest do poprawy, a odrzucenie tego, co nie jest prawdą.
- A czy to się da wypracować?
- To jest coś, na co zwracam uwagę mocno podczas rekrutacji. Pewne umiejętności da się wypracować, a pewnych nie. Staram się zawsze dać narzędzia do tego, aby radzić sobie z trudnościami, które niesie praca konsultanta. Ale moim zdaniem są osobowości, które się nie nadają do tego zawodu. Weryfikuję to na etapie rekrutacji, bo nie chcę zrobić nikomu krzywdy. Jeśli chcesz być konsultantem, to musisz mieć twardą skórę. Zawsze też mówię, że możesz być gwiazdą albo rzemieślnikiem. Gwiazdy to są osoby, które mogą być solution architectami. Oczywiście, nie uważam, że jeden typ jest lepszy od drugiego. Rzemieślnicy są potrzebni w zespole. To osoby, które układają zadania, bardzo rzetelnie wykonują swoją pracę. Natomiast moim zdaniem tylko gwiazdy są w stanie iść wyżej, chcieć więcej i cały czas jest im mało. To osoby, które chcą się cały czas rozwijać. Trzeba to lubić - kombinować, co się wydarzy, jak ma się wydarzyć, jak to zaprojektować. Lubić modelować i łapać całość. Mieć wyobraźnię i umiejętność przewidywania konsekwencji. Czyli jeśli w punkcie A zrobię tak, to w punkcie Z zadzieje się to. Poza pasją ważna jest także kwestia odpowiedzialności i podejmowania decyzji. Ludzie mają problem z odpowiedzialnością, bo za odpowiedzialnością idą konsekwencje. Jeśli popełnię błąd, to wywoła on naturalnie konsekwencje. Jesteś solution architectem – to ty bierzesz za to odpowiedzialność. Nie możesz się obawiać tego, co się ewentualnie wydarzy.
- Jakich wyzwań chciałabyś się jeszcze podjąć? Czy są projekty, które chciałabyś zrealizować?
- Cały czas czuję dysonans, bo z jednej strony świadomie poszłam na studia MBA, w stronę zarządzania. Naprawdę to lubię. Lubię organizować, budować. Natomiast z drugiej strony jest Ania, która uwielbia być solution architectem, uwielbia system. To czego bym chciała, to jeszcze bardziej, głębiej wejść w te wszystkie narzędzia Dynamics. Chciałabym zrobić kolejny, olbrzymi, międzynarodowy projekt retailowy. Uwielbiam międzynarodowe, skomplikowane projekty. Zawsze mówię, że tylko trudne projekty nas rozwijają. Międzynarodowe projekty retailowe są bardzo ciekawe i dają dużo wyzwań. A dlaczego? Dlatego, że my jako klienci oczekujemy cały czas czegoś nowego, chcemy być niezależni. Jeśli dzisiaj kupię coś przez internet, to w ciągu dwóch godzin chcę mieć to w sklepie, bo nie chcę czekać – chcę to już, teraz. To, jak się zmieniają klienci, zmienia pokolenie, to, jak szybko firmy muszą nadążać za potrzebami, aby nie wypaść z rynku, to dla nas - konsultantów - generuje nowe wyzwania pod kątem wdrożeń.
- Czyli Twoje podejście jest techno-entuzjastyczne? Ciebie te nowe technologie nie przerażają?
- Mnie nowe technologie jarają. Powtarzam to ciągle moim młodym podopiecznym – chcę, żebyście byli gwiazdami. Nie bójcie się nowości – one was mają ciekawić, wy się macie nimi bawić. Tyle lat już jestem konsultantem, że wiem, że każdy projekt jest inny. Każdy projekt ma inne wyzwania, musisz się cały czas uczyć nowych rzeczy. To nie jest tak, że przez kilka lat siedzisz i w kółko robisz to samo. Ja bym się w tym nie odnalazła. Dlatego uwielbiam nowe technologie!
- Wróćmy do programów mentorskich. Już wiem, że satysfakcjonuje Cię prowadzenie tych młodych adeptów konsultingu. Co Ci daje szczególną frajdę z tych programów?
- Interakcja z młodymi, to, jak oni odbierają to, co się dzieje, jak przyswajają wiedzę i to, jak się rozwijają. To mi daje taką radość, że na końcu sobie myślę: – Anka, zrobiłaś kawał dobrej roboty! Dobrze to poukładałaś. I przede wszystkim to, jak dobry dają na końcu feedback. Nawet seniorzy mówią, że ten program stażowy jest fajnie skonstruowany i że oni sami korzystają z linków i źródeł z programu, żeby sobie uzupełniać wiedzę. Oczywiście w programie stażowym uczestniczą pozostali konsultanci, którzy wkładają dużo pracy w szkolenia i rozwój nowych stażystów. Chapeau-bas dla nich, bo robią kawał dobrej roboty. Super jest na końcu to, że jak wychodzimy z propozycją zatrudnienia – to Ci młodzi chcą do nas dołączyć. Bo podoba im się organizacja, podoba im się to, jak robimy rzeczy i podobają im się ludzie, z którymi chcą współpracować.
W trakcie stażu staram się dać im siebie poznać i pokazać, jak będzie im się pracowało. Zazwyczaj odbierają to w pozytywny sposób i chcą poznawać, zostać w ANEGIS. Nie w każdym przypadku się to udaje, ale staram się zarazić ich pasją, nauczyć ich tego, żeby się tą pracą bawili i czerpali z niej przyjemność. Z pierwszym programem stażowym wystartowaliśmy w lipcu [2021 roku – przyp. red.] – mieliśmy 3 osoby i wszystkie 3 z nami nadal pracują. Teraz obserwuję, jak są samodzielne w projektach. Słyszę o nich superlatywy. To jest jak z dzieckiem - jak słyszysz o nim pochwały, to rośniesz. Trzymam za nich mocno kciuki, czy będą w ANEGIS czy w innej firmie. Cieszę się, że umiemy zbudować takie relacje, że nawet jeśli gdzieś odejdą, to możemy się do nich odezwać i poczujemy pozytywne emocje. To też jest kluczowe w pracy konsultanta - umieć zbudować tak relacje z osobami, z którymi realizujesz projekt od strony klienta, żeby potem móc liczyć na dobry kontakt. Bo koniec końców, to nie firma realizuje projekt. Pytają, kto był konsultantem i wymieniają osobę z imienia i nazwiska. Konsultant musi pamiętać, że to za nim idzie reputacja. Poza tym za konsultantami też przychodzą projekty. Jeśli coś, gdzieś dobrze zrobiłeś, a osoby, które tam pracowały przejdą do innej firmy i będzie temat wdrożenia, to one się do ciebie odezwą.
- Czyli konsultant pracuje na swoją markę, realizując projekty dla firm.
- Jeśli projekt będzie wdrożony z sukcesem, to zapisze się na koncie firmy. Ale osoby po stronie klienta, z którymi pracowało się nad wdrożeniem, nie wspominają firmy, która wdrażała im system, tylko konsultanta, z którym współpracowali. Zawsze powtarzam konsultantom: - Róbcie to tak, żebyście na końcu to wy byli dumni i mogli pochwalić się tymi wdrożeniami, bo to będzie za wami szło, to wy się będziecie tym chwalić i to was klienci będą pamiętać, nawet jak przejdziecie gdzieś indziej.
- Rozmawiałam z osobami z programu akademickiego, który prowadzisz i pamiętam, co mówiły o współpracy z Tobą. Zwracały uwagę na to, że jesteś wymagającą osobą, stawiasz wyzwania, pokazujesz te elementy trudne w pracy konsultanta, ale dzięki temu można się wiele nauczyć i przejść z konkretną wiedzą i umiejętnościami już do pracy z klientem.
- Tak, jestem wymagająca. Dużo wymagam też od siebie. Natomiast, wracając do tego, o czym wspomniałam wcześniej - można być rzemieślnikiem albo gwiazdą. Ja chcę, żeby moi studenci, których wybieram, byli gwiazdami, więc wymagam od nich bardzo dużo. Ale to jest tak, że wymagam tyle, ile wymagałabym od siebie. Staram się też zauważać, jeśli u kogoś dzieje się coś niedobrego. Nie można też do człowieka podchodzić zerojedynkowo. Ale rzeczywiście nie jestem typem głaskacza. Oczekuję bardzo dużo, ale to ze względu na to, że chcę, aby te osoby jak najwięcej umiały. Co do wrzucania na głęboką wodę, to też prawda. Ale ja zawsze mówię, że wrzucam na głęboką wodę i stoję obok z kołem ratunkowym. To jest moje doświadczenie – jeśli się nie odważysz, jeśli będziesz cały czas asekuracyjny, będziesz cały czas trzymał się spódnicy i będziesz się chował, to nigdy nie będziesz gwiazdą. Wychodzenie ze strefy komfortu jest kluczowe - ma uczyć odpowiedzialności i rozwijać. Staram się tłumaczyć, że tylko ci, którzy nic nie robią - nie popełniają błędów. Popełnisz błąd? W razie czego zawrócisz i zrobisz jeszcze raz.
- Budzisz respekt?
- Podobno tak.
- Będąc kobietą, jak postrzegasz środowisko IT jako obszar pracy dla kobiet?
- Jeśli chodzi o środowisko IT, to uważam, że jest bardzo przyjazne kobietom. Moim zdaniem z czasem dużo się zmieniło. Jak zaczynałam studia, na Wydziale Inżynierii Produkcji, kierunku technika komputerowa, to na roku było 100 mężczyzn i 5 kobiet. Studia z kobiet skończyły dwie - łącznie ze mną. Teraz jak spojrzysz nawet na programy stażowe dla programistów, to jest pół na pół kobiet i mężczyzn. Wydaje mi się, że to jest norma, że kobiety są w IT. Czy to IT czy inna branża, to kobiety są inaczej traktowane, z różnych względów. Są badania i statystyki na ten temat. Natomiast nie uważam, żeby w IT było kobietom gorzej.
- A kierunek studiów - Wydział Inżynierii Produkcji i technika komputerowa - czy to był Twój niezależny wybór? Czułaś, że to jest kierunek dla Ciebie?
- Tak, tak to sobie wymyśliłam. Pierwsze dwa lata były ogromnym wyzwaniem, bo jestem po ogólniaku. Po pierwszym półroczu zastanawiałam się nad tym, co ja robię na tych studiach, przecież sobie nie dam rady. Ale użalanie się było do momentu, w którym mama powiedziała: - Dobra, Aniu, no trudno, poszukaj innego kierunku i spróbujemy Cię przenieść. I to był ten moment, w którym pomyślałam: – Co?! Ja nie dam rady?! Ambicja… Zacisnęłam zęby, siedziałam po nocach, ale nie żałuję. Teraz nie żałuję. Pomyślałam jeszcze, że w pracy konsultanta jest właśnie ważne zawzięcie. Jak nie możesz drzwiami, to oknem, a jak nie oknem, to kominem. Musisz umieć szukać rozwiązania - to jest cecha, którą powinien mieć konsultant.
- Zebrało nam się tych cech sporo jak na profesję: konsultant. Coś jeszcze?
- Upór jest bardzo ważny, bo musisz mieć determinację do tego, żeby dowieźć tematy do końca, a to, wiesz, czasem jest ciężkie. Plus umiejętność znajdowania i rozpoznawania nowych rzeczy. I ta pasja jest ważna oraz umiejętność brania odpowiedzialności. Miękkie cechy – asertywność, komunikacja – to są wszystkie rzeczy, które można wypracować; których z każdym projektem się uczysz, które daje ci każde nowe doświadczenie. Każdego dnia czegoś się uczę. Na przykład umiejętności wyciągania wniosków, a nie załamywania się. Stało się – trudno! Lecimy dalej.
- Czy równowaga między życiem prywatnym a zawodowym w pracy, której się podjęłaś zarówno jako architekt pracujący z klientami, jak i osoba zarządzająca zespołem konsultantów, jest możliwa? Jeśli tak, to jak ty ją osiągasz?
- Jest możliwa i tu duże podziękowanie dla Marka [Sibickiego – przyp. red.], bo on stoi na straży i pilnuje, żeby nie była zakłócona. Zwłaszcza, że mam dwie małe córki. A jestem na tym etapie, że nie chcę stracić czasu z nimi, chcę być częścią ich życia. W ANEGIS jest tak, że pracujesz po to, żeby żyć, a nie żyjesz po to, żeby pracować. Natomiast, żeby było to możliwe, to ważne jest, żeby nie zawalać tematów. Biorąc pod uwagę to, czego się podejmuję, to ważna jest dobra organizacja pracy. W pewnym momencie, przy takim obłożeniu pracy, jeśli nie jesteś poukładany, nie jesteś zorganizowany, jeśli ta maszyna nie chodzi sprawnie, to zacznie ci się wszystko sypać jak domek z kart. Trzeba zbudować fundamenty, zorganizować pracę w odpowiedni sposób i dzięki temu jesteś w stanie osiągnąć równowagę. Oczywiście to jest wieczna praca, doskonalenie, bo nie jest tak, że wszystko jest idealne, perfekcyjne i nic się po drodze nie wydarza. W każdym razie, tak – łączę pracę z życiem prywatnym i bardzo się cieszę z życia prywatnego. Zaczęłam często podróżować i odcinam kupony z czasów, kiedy intensywnie pracowałam, kiedy praca w nadgodzinach była normą przez długie miesiące. Mogę mówić dużo o tym, czy to było dobre, czy nie, ale pozwoliło mi się znaleźć tu, gdzie jestem. A wydaje mi się, że jestem w bardzo fajnym miejscu i staram się budować fajne standardy pracy.
- Czyli jakie?
- Chodzi o szacunek i traktowanie ludzi, docenianie ich. Gdy przychodzą nowe osoby, mówię im, że potrzebujemy szacunku nawzajem, czyli tak, jak ty chcesz być traktowany – traktuj i nas. Podejście partnerskie. To działa w obie strony. Poza tym naprawdę mam przełożonego, z którym mogę porozmawiać na różne tematy, umiemy sobie dogryzać, potrafimy się z siebie śmiać, a jeśli coś nie wyszło tak, jak planowałam, to mogę otwarcie z nim o tym porozmawiać. To jest ten komfort pracy, że mogę powiedzieć wszystko i jest w tym naturalność.
- Rozmawiałam niedawno o tym, jak szczerość i otwartość płynące ze środka budują fajne, partnerskie relacje. Tak w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
- To jest bardzo trudne. Często jest tak, że myślisz coś i tego jasno nie komunikujesz, i nie mówisz pewnych rzeczy, bo boisz się tego, jak odbierze cię druga osoba. Ciężkie jest dawanie feedbacku, bo feedback wszystkim kojarzy się z krytyką. A to nieprawda. Feedback nie powinien oceniać ciebie jako osoby tylko zrealizowane zadania. Zwłaszcza pochwalenie, powiedzenie, że to jest super, a tutaj jest pole do progresu, że można to zrobić jeszcze inaczej, spójrz na to z innej strony. I teraz tylko ten feedback, ta szczerość daje Ci możliwość rozwoju. I to też powtarzam osobom, z którymi pracuję: - Jeśli widzicie coś do zmiany, to przyjdźcie do mnie i powiedzcie mi, bo skąd mam wiedzieć, że coś robię źle, jeśli nikt mi na to nie zwraca uwagi. I to jest ta szczerość, to jest ten feedback. A ludzie w ogóle nie są przyzwyczajeni, żeby go dawać.
- Nie są do tego przyzwyczajeni poza pracą. Jeśli nie potrafią go dawać w życiu prywatnym, to nie przeniosą tego też na pole zawodowe.
- Tak. Tak mocno jesteśmy zafiksowani i obawiamy się oceny innych, że się zamykamy. Bo jeśli ja mu zwrócę uwagę, to on mnie przestanie lubić, a co więcej, to jeszcze powie dalej, że go krytykuję. To są obawy zakorzenione moim zdaniem jeszcze w naszym dzieciństwie. Zobacz - dzieciom tak się zwraca uwagę, że nie mów tak czy tak, to nie wypada, nie można w ten sposób. I my idziemy z tym dalej. A to ani nie rozwija, ani nie pomaga innym, a co więcej buduje jeszcze szklane pułapki.
- I wyciągasz wnioski, których fundamentem są przeczucia, budujesz oceny na bazie domysłów i z tego się tworzą problemy.
- Komunikacja to podstawa. Umiejętność dawania feedbacku w sposób, który cię nie urazi, nie ocenia ciebie jako osoby, tylko zachowania lub zadania, które wykonałaś. Choć nie ukrywam, jest to trudne.
- Wspomniałaś, Aniu, o tym, że dużo podróżujesz. Co jest dla Ciebie jeszcze takim buforem, sposobem na relaks, odcięcie się od pracy? Czy masz takie zajęcia, pasje?
- Mam ich dużo. Jak zauważyłaś, jestem energiczną i aktywną osobą, więc mam dużo różnych pasji, tylko brakuje mi na nie czasu. To na co systematycznie chodzę i co mi na pewno sprawia radość, to jest tenis. I też moje córy na niego chodzą. Jako dziecko, poza koszykówką, nie było zawodów, w których nie brałam udziału; pchałam kulą, rzucałam oszczepem i staram się tym zarażać moje dziewczyny. Bardzo aktywnie spędzamy czas. Jak przychodzi weekend, to w zimie: łyżwy, narty; jak jest ciepło, to długie spacery, woda, rower. Ogólnie aktywność fizyczna. Nie jestem z tych, które dziergają na drutach, nie mam cierpliwości do tego. Poza tym staram się raz na miesiąc, raz na dwa, pójść na koncert, do teatru, bo bardzo lubię takie wydarzenia. Cieszę się, bo w tym roku udało mi się kupić bilety na Męskie Granie. Po kilku latach! Nie jestem osobą, która lubi siedzieć w domu. Ktoś mi powiedział, żebym nauczyła się w końcu odpoczywać. Miałam tak, że jak zostałam w domu, bo miałam wolny czas, to od razu przychodziło mi do głowy, że tamto trzeba sprzątnąć, to poskładać, tu coś, tam coś, nie potrafiłam usiąść. Teraz się to trochę zmienia.
- Czyli nie umiesz odpoczywać, nie robiąc nic.
- Uczę się tego. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Ale wiesz co, po prostu szkoda mi czasu. Jak myślę o tym, co ja w tym czasie mogę zrobić, ogarnąć, poczytać, obejrzeć, cokolwiek...
- We wszystkim potrzebna jest równowaga.
- Moje córki mnie równoważą. I moje córki uczą mnie cierpliwości. O! Jakiej one cierpliwości mnie uczą! Bycie solution architectem, zastępcą dyrektora jest niczym wobec bycia matką i wychowania dzieci, bo to jest tak olbrzymia odpowiedzialność. I to jest coś, czego nikt cię nie uczy, coś, do czego nikt cię nie przygotuje. Nikt nie przygotowuje do bycia rodzicem. Często powtarzamy schematy, które wynosimy z domu, a nawet nie wiemy, czy one są dobre i czy one pozwolą rozwinąć skrzydła tym dzieciom. Na przykład taka sytuacja, w której dziecko wpada w histerię i zaczyna tupać nogami i krzyczeć. Naturalną reakcją będzie: - Już dobrze, uspokój się... Ale to nie pomoże. To nie te narzędzia. Więc trzeba szukać narzędzi, żeby sobie poradzić. Tylko jedna rzecz – poradzić sobie, a druga – zastanowić, dlaczego ono wpadło w tę histerię i co się takiego wydarzyło. To chyba jest jednak największym wyzwaniem i uwierz mi, że tego bym najbardziej nie chciała zepsuć.
- Aniu, a wyobraźmy sobie, że nie znam Cię, nie wiem, gdzie pracujesz, czym się zajmujesz, kim jesteś. I proszę Cię, żebyś mi się przedstawiła. Jednym zdaniem. Jestem ciekawa, jakimi rolami się określisz. Kim jest Ania Solarek?
- Hmm. Każdy powinien mieć przygotowane dwa zdania o sobie, które, jak wejdzie do pomieszczenia i się będzie przedstawiał, to jasno określą, kim jest. I ja mam zawsze z tym problem. Mam problem z wkładaniem siebie w ramy. Bo z jednej strony jestem dumna, że jestem matką dwóch wspaniałych córek. Jestem dumna, że jestem solution architectem, bo do tej roli prowadziła długa droga. Jestem dumna, że zaproponowano mi posadę zastępcy dyrektora w ANEGIS, bo to też wiązało się z dużym nakładem pracy, który wcześniej wykonałam, ale poza tym jestem szczęściarą, bo mam wspaniałą mamę, na którą zawsze mogę liczyć, grono przyjaciół, osób, które mnie otaczają. Że mam przyjaciółkę, która mnie nie ocenia i która, niezależnie od tego, co zrobię, czy zadzwonię w środku nocy, to będzie. Ta relacja jest dla mnie bardzo ważna. Jestem szczęśliwą osobą, bo mam wokół siebie ludzi, z którymi czuję się dobrze, na których mogę polegać i którzy pomagają mi realizować pasje i się rozwijać. Zawsze powtarzam, że mam dużo szczęścia. Nawet się śmieję, że jestem w czepku urodzona. Bo bardzo dużo rzeczy w moim życiu to kwestia przypadków. To ta decyzja, którą podjęłam w moment, która za sobą przyniosła dodatkowe aspekty, których się nie spodziewałam, które pozwoliły mi się rozwinąć.
- Jesteś po prostu szczęśliwą osobą.
- Tak. Wydaje mi się, że w dużej mierze ważne jest pozytywne nastawienie do życia. Nienawidzę, i działa to na mnie, jak płachta na byka, marudzenia. Jak słyszę, jak ktoś marudzi, jęczy, że to źle i tamto źle, to mówię: - No to zrób coś, żeby było inaczej! Każdy jest kowalem swojego losu. Jasne – są sytuacje fajne, są sytuacje trudne. Ale myślę o swoim doświadczeniu - co da, że będę siedziała i jęczała? No nic. Nastawienie do życia i kreowanie tego życia. Jeśli ty się uśmiechasz, to ludzie uśmiechają się do ciebie. I kwestia otaczania się odpowiednimi ludźmi. Jeśli chcesz coś osiągnąć w życiu i rozwijać się, to musisz otaczać się ludźmi, którzy są wyżej od ciebie albo na tym poziomie, który chcesz osiągnąć. To ty zawsze w otoczeniu starasz się dążyć do tego wyższego poziomu; dążysz, bo one cię inspirują. Osoby, które cię otaczają, to osoby, od których też zachowania przejmujesz, przejmujesz ich nawyki. Podsumowując, nastawienie i ludzie dookoła. I tak - jestem szczęśliwą osobą, pomimo wielu zawirowań życiowych.